środa, 17 czerwca 2015

Be Active: magazyn Ewy Chodakowskiej

Ewa Chodakowska jest już autorką licznych programów treningowych oraz książek. Teraz nadszedł czas na coś nowego - została redaktor naczelną miesięcznika poświęconego dietetyce i fitnessowi. 16 czerwca oficjalnie ukazał się pierwszy numer magazynu, z którego okładki radośnie uśmiecha się jego założycielka. Jak sama pisze, jest to lektura nie tylko dla jej fanek, ale dla kobiet chcących zadbać o formę. Na kolorowych stronach znajdą one odpowiedzi na nurtujące pytania, otrzymają przepisy, rozwiązania i informacje od ekspertów i pasjonatów. A to wszystko za 7,99 zł. Czy warto wybrać się do kiosku po tę nową na polskim rynku prasy pozycję? Poniżej kilka słów na ten temat, zapraszam!


O tym, że Chodakowska wydaje gazetę, dowiedziałam się już jakiś czas temu z jej strony na Facebooku. W dniu premiery zaciekawiona wyruszyłam do kiosku. Liczne komentarze na profilu Ewy wskazywały na to, że magazyn trudno dostać, że fanki nagminnie go wykupują - mnie się udało za pierwszym podejściem. Nie przeglądałam go, zapłaciłam i spakowałam do torby, by w domu spokojnie oddać się lekturze. I naprawdę chciałam zacząć tę notkę od innego aspektu. Od merytoryki, zdjęć, może warsztatu dziennikarskiego, ale niestety - pierwszym, co rzuca się w oczy już podczas pobieżnego kartkowania czasopisma są wszechobecne reklamy. Jest ich ponad trzydzieści: jedne dyskretnie wkomponowane w artykuł, inne nonszalancko rozprzestrzenione na całej stronie - lub nawet na dwóch. Płacąc więc za 140 stron magazynu, otrzymujemy ich tak naprawdę około stu. Jasna sprawa, rynek rządzi się swoimi prawami, a utrzymywać trzeba się dzięki sponsorom, ale Be Active chyba przesadziło. Co kilka stron - reklama i pół biedy, jeśli jest adekwatna do treści artykułu. Część z nich rzeczywiście dotyczy produktów związanych ze sportem i dietetyką - kosmetyków, suplementów diety (królują marki, których twarzą jest redaktor naczelna pisma, jak Adidas czy Bic), ale nie brakuje też reklam samochodu lub fotoalbumów. Czytanie staje się uciążliwe, gdy artykułów trzeba szukać pomiędzy sloganami promocyjnymi. Mnie tez zabieg zniechęcił już na początku.


 
 

Pierwszym skojarzeniem, jakie przyszło mi do głowy po przekartkowaniu czasopisma, było podobieństwo do Women's Health. Być może trudno oczekiwać innowacyjności i znaczących różnic od gazet o podobnej tematyce, ale na pewno decydując się na wydanie tego typu miesięcznika, autorzy liczyli się z porównywaniem do pozycji, która ukazuje się na rynku od dawna. Be Acvite dzieli się na artykuły o tematyce: odżywianie, trening, zdrowie, psychologia, seks, motywacja, moda, uroda, macierzyństwo oraz wypoczynek. Jak więc widać, oprócz wątków poświęconych aktywnemu trybowi życia, znajdziemy tu też treści stricte "babskie". Ze stopki redakcyjnej dowiadujemy się, że autorami artykułów są dziennikarze zawodowo związani ze sportem, dietetyką i zdrowiem. Moją uwagę zwróciły szczególnie dwa teksty. Pierwszy to dieta +1500 kcal, z przykładowym jadłospisem rozpisanym na siedem dni. Pomysłów na dania nigdy za wiele, a ilustracje zachęcają do wypróbowania ich w kuchni. Drugi poświęcony jest zielonym koktajlom i znajdziemy w nim kilka propozycji zdrowych i apetycznie wyglądających napojów, których jestem wielką fanką.



Pozostałe artykuły nie powaliły mnie na kolana i nie dowiedziałam się z nich niczego nowego. Jest trochę ćwiczeń (choć spodziewałam się większej ilości), które prezentuje Ewa, nieco o zdrowiu, odżywianiu, modzie, urodzie, problemach natury psychologicznej. Bardzo ładne fotografie sprawiają, że czasopismo chętnie się przegląda, od czasu do czasu zatrzymując wzrok na tekście (o ile nie jest to reklama). Plus za to, że zdjęcia Ewy nie są wyretuszowane, jak to nagminnie bywa w prasie! Artykuły napisano w lekki, przystępny i zrozumiały sposób, gazeta doskonale sprawdzi się na plażę lub leniwe popołudnie na kanapie. Być może kobiety, które rzeczywiście chciałyby zadbać o formę i poszukują bodźca, znajdą tu coś dla siebie. Osoby żyjące aktywnie raczej nie zdobędą nowej wiedzy, odradzam im więc wydawanie ośmiu złotych, jeśli liczą na zastrzyk świeżych informacji - chyba, że szukają niewymagającej lektury do poczytania na urlopie. Jest to dopiero pierwszy numer miesięcznika - i prawdopodobnie z ciekawości sama za miesiąc sięgnę po kolejny - można więc oczywiście dać Ewie szansę. Przypuszczam, że posiadając własny magazyn, uniezależni się od czasopisma Shape i to do Be Active będzie dołączała płyty z programami treningowymi. Jego cena pewnie pójdzie wtedy w górę, ale może dzięki temu zyskamy więcej treści kosztem reklam...?

1 komentarz:

  1. nie miałam tej gazety jeszcze w ręku, ale jak przeczytałam o reklamach, myślałam, że trochę przesadzasz. jak scrollowałam zdjęcia uświadomiłam sobie, że nie ;p osobiście wydaje mi się, że za dużo Chodakowskiej na wszystkich stronach (bazuję, na tym co pokazałaś) - okładka, teksty, reklamy, ćwiczenia. niech się teraz odezwą ci, którym Ewka wyskakuje z lodówki xD niemniej życzę jej sukcesu


    <3

    OdpowiedzUsuń

Czytelniku,
będzie mi niezmiernie miło, jeśli zechcesz podzielić się swoją opinią, sugestią, spostrzeżeniem, wątpliwością!
W miarę możliwości postaram się rzetelnie odpowiedzieć na pytania, wyjaśnić niewyjaśnione, a w skrajnych przypadkach nawet dopowiedzieć niedopowiedziane.